Menu
sytuacja edukacyjna

150 synonimów sensu

Tyle jest odmian „sensów” – przynajmniej tak podaje słownik wyrazów bliskoznacznych. Być może żyjemy w poczuciu bezsensu i nieustannie go szukamy? W logice, intencji, myśli, założeniu, motywie, znaczeniu, wydźwięku. Czy szukamy na próżno?

Sytuacja edukacyjna składa się z 4 filarów (poczucie bezpieczeństwa, poczucie sensu, podmiotowa aktywność, wspólnota) . Dziś będzie o drugim z nich. O poczuciu sensu. Jak ja go doświadczam i co o nim myślę. I co mówią na ten temat mądrzejsi ode mnie.

Z poczuciem sensu każdy ma inaczej. Kiedy zrobiłam swoje pierwsze warsztaty z Odkrywania Talentów to był warsztat moich marzeń! Byłam niesamowicie podekscytowana! Zapytałam na samym początku uczestników w czym widza sens? (Bo to, że ja widzę w nim sens, to jeszcze za mało).

Swoją drogą

Każdy z nich potrzebował czegoś innego. Jedni chcieli dawkę wiedzy o pewności siebie, inni chcieli doświadczać talentów na sobie, jeszcze inni nazywać uczucia, a jeszcze inni chcieli stać z boku i przyglądać się! Każdy miał inną potrzebę! A ja miałam szpagat… pomiędzy: jak iść z programem warsztatu a jak być przy każdym z nich?! Jak to zrobić, żeby każdy wyszedł z poczuciem sensu po warsztatach?!?!?!

W Szkole Trenerów mówią nam, że to jest nieustanna ekwilibrystyka. Pomiędzy strukturą a procesem. I żeby nie liczyła, że kiedyś będę miała inaczej! Nie pocieszyło mnie to.

I wtedy, w tym moim niepocieszeniu… wydarzyło się coś ważnego.

To zdanie było dla mnie złotym runem. Wzbogaciło mnie w akceptację i powiedzenie sobie: „Zrobiłaś najlepiej jak mogłaś, wyciągnij lekcje, przekuj w doświadczenie, a resztę zostaw„. Nagle poczułam, że daję sobie zgodę na to, że nie wszyscy z mojego warsztatu wyjdą w 100 proc. zadowoleni. Mimo moich usilnych chęci. Tak jest i tak będzie! Nie ma co wierzgać.

Dzięki temu ja znalazłam sens w prowadzeniu warsztatów! Cudowne uczucie!

Bierz co chcesz ale daj coś w zamian

Mam dobrą znajomą, która szkoli kadrę zarządzającą. Jak czasem do niej dzwonię mówi mi „jestem zombie, straciłam głos, chodzę na lewą stronę po szkoleniach„. Jak słyszę jej chrypę i spadek energii – przechodzą mnie ciarki.

Mam świadomość, ile potrzeba czasu, aby do siebie dojść po kilkudniowym warsztacie. To też skłania mnie do myślenia o moim bezpieczeństwie i o tym, jak się chronić przed wypaleniem zawodowym. A w tym zawodzie jest o to bardzo łatwo.

„Dawać grupie” i „brać od grupy”. To ma dla mnie sens! I tak jest, w sytuacji edukacyjnej. Tworzy się bezpieczna przystań. Gdzie ja się uczę od uczestników, oni ode mnie. Energia przepływa wzajemnie. Doświadczenie krąży, jak ognista kula.

W Szkole Trenerów (póki co) dobrze mi wychodzi dbanie o siebie na różnych ćwiczeniach. Niech ten optymizm ze mną zostanie jak najdłużej. Dotychczas robiłam warsztaty dla osób, które albo się zapisały dobrowolnie, albo dla klientów, którzy mnie wcześniej znali. Zobaczymy jak to będzie, jak trafię na szkolenie do korpo, gdzie ludzie zostali wysłani jak do gułagu. (Nie ukrywam, że czekam na to doświadczenie! Ja ciężkiej pracy się nie boję).

Szukałam w Internecie co robią inni trenerzy. Jak się reklamują? Jak o sobie piszą? Jak się przedstawiają? Nie natknęłam się (bądź też w niewielkim stopniu) na trenerów, którzy otwarcie piszą o tym, nad czym się zastanawiają. Jakie błędy popełnili? Czego się nauczyli?

Brakuje mi tego! Patrząc na to środowisko z dystansu, mam poczucie, że każdy wie „jak zrobić najlepsze szkolenie dla twojej firmy„. Figa z makiem nie wierzę w to! Nie wierzę w guru. Wierzę za to w osobowość. I w relację.

Naj naj najs

Każdy kto siedział w PR dłużej niż jeden dzień zna tę prawdę. Słowo „najlepiej, najlepsze” najlepiej sprzedaje. Wcale się nie dziwię, że tak często jest używane!

Choć kilka lat w warsztatach z komunikacji mam. To jednak nadal mało… w porównaniu do „rasowych” trenerów. Może wychodzę przed szereg niepotrzebnie? Może też powinnam schować się za słowem „najlepsza”? ( I żyć jak pączek w maśle).

Jestem jak otwarta książka. Mówię o tym czego sama doświadczam i czego się uczę. Mam poczucie, że to nadaje większy sens tworzeniu sytuacji edukacyjnej przeze mnie. Chroni to tez mnie, przed okuciem się w zbroję pt. „ja wiem najlepiej„. Nieustannie pracuję nad doskonaleniem swojego warsztatu trenerskiego. I lubię się tym dzielić. Tak jest. Taka jest prawda. Czy wiem najlepiej? Nie wiem. Natomiast wiem, że każdy warsztat robię najlepiej jak umiem. To wiem.

Żartujemy sobie często w naszym gronie, że gdyby trenerzy potrafili cały czas być tacy, jacy są na warsztacie, to byli by święci. Na szczęście jesteśmy ludźmi i głupota nam nie obca. Profesjonalizm jednak polega na tym, że w trakcie wspierania czyjegoś procesu uczenia się, trzeba osiągnąć duży poziom tej „świętości”, a konkretnie dojrzałości empatycznej.”

Jac Jakubowski, Sytuacja Edukacyjna

Czuję, że moja praca ma sens. Zarówno jako coach, trener, czy jako dziennikarz. Bo zawsze kiedy się do tego zabieram – uśmiecham się.

Uśmiech definiuje mój sens.

A jak jest u was?
W czym wy znajdujecie sens?


Brak komentarzy

    Zostaw komentarz